czwartek, 9 lutego 2012

Miodowy piling do twarzy Michelle Phan

Podczas zimy moja skóra staje się bardzo sucha. Biorąc pod uwagę, że miałam akurat wolny wieczór a przepis wymagał prostych produktów, które mogłam znaleźć w kuchni postanowiłam wypróbować miodowy piling Michelle Phan.



Niezbyt przemawiał do mnie pomysł nawilżającego pilingu. I chyba miałam racje. Kiedy nałożyłam i zmyłam piling moja twarz była bardzo czerwona. Wyglądała jak poparzenie słoneczne i tak samo szczypała. Nie zraziłam się myśląc że to po prostu podrażnienie od tarcia cukrem. Niestety później dostałam drobnej wysypki (zwłaszcza na szyi). Zapomniałam że dostaje wysypki nawet od oliwki dla dzieci :(. Dodatkowo nie odczułam jakiegoś niesamowitego nawilżenia. Po zmyciu mieszanki skóra od razu była ściągnięta na skroniach, a rano sucha na całej powierzchni.  Jedyny plus to to że całkiem dobrze oczyściła cerę z martwego naskórka i faktycznie wyglądała promienniej, ale to mogę uzyskać każdym pilingiem ze sklepu.
Raczej drugi raz nie skorzystam. Chociaż ten płyn do demakijażu z oliwą mnie kusi...

1 komentarz: